środa, 24 lipca 2013

Ciekawe odkrycie w leczeniu trądziku...

Dziewczyny! Czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek popaść w despercję dlatego, że próbowałyście już wszystkiego na trądzik, a on nadal wracał? Czy zdarza się Wam, że każdy kolejny pryszcz spędza Wam sen z powiek i odbiera pewność siebie? Wiem co to za uczucie, gdyż towarzyszyło mi niejednokrotnie i z pewnością nie byłam osamotniona, gdyż wiele dziewczyn również cierpiało i nadal cierpi z tego powodu.

Często o nowe pryszcze na buzi obwiniałam batonika lub dwa kawałki czekolady, które zjadłam dzień wcześniej. Regularnym winowajcą był też okres i wiele innych czynników. Obsesyjnie przestrzegałam wszystkich (tak mi się wydawało) zasad, które powszechnie uznawane były za korzystne dla mojej trądzikowej cery. A mimo to pryszcze wciąż się pojawiały. I wiecie co sobie uświadomiłam? 

Jednym z głównych winowajców było tak naprawdę moje podejście i sposób myślenia o własnej skórze. Okazuje się, i nie jest to jakieś innowacyjne odkrycie, że stres związany z trądzikiem, obsesja na punkcie pielęgnacji przeciwtrądzikowej jedynie nasila niekorzystne objawy. Niezależnie od tego, jak rewelacyjne kosmetyki nakładamy na buzię - jeżeli spodziewamy się pryszcza z powodu okresu lub chwilowego odstąpienia od zdrowych nawyków żywieniowych to on będzie się pojawiał. A wraz z pryszczem pojawi się kolejna potężna dawka stresu i bezsilności gwarantującej pogorszenie stanu skóry. 

W momencie kiedy przestałam myśleć obsesyjnie o swojej skórze, przestałam spodziewać się pryszczy przed okresem i zrezygnowałam z wielu czasochonnych domowych zabiegów, jak przygotowywanie maseczek praktycznie codziennie, moja skóra przestała "odwzdzięczać" mi się wypryskami. Nawet jeżeli czasem zdarzy mi się sięgnąć po dwa ciasteczka. 

Rutyna, która gwarantuje zdrowy i młody wygląd skóry obejmuje przede wszystkim regularną aktywność fizyczną (niekoniecznie wylewanie siódmych potów na siłowni, wystarczy jogging trzy razy tygodniowo, po 15-30 min, a nawet zwykły spacer z pieskiem po parku). Wysiłek fizyczny sprawia, że nasze ciało produkuje hormony szczęścia zwane endorfinami, a te z pewnością pozwolą nam zapomnieć o stresie związanym z trądzikiem. Ponadto, gdy ćwiczymy, automatycznie zmusza nas to do picia większej ilości wody, która jest niezwykle istotna w zachowaniu prawidłowego nawilżenia skóry. Ważna jest zdrowa dieta, ale bez popadania w obsesję, gdyż jednorazowe odchylenie od diety nikomu nie zaszkodzi, chyba, że wziązane jest z obawą przed wynikającym z niego atakiem pryszczy. 

Jeżeli chodzi o rutynę pielęgnacyjną - aby skóra pozbawiona była problemów takich jak trądzik czy alergie oraz zachowała młodość na długi czas - musi ona obejmować jedynie naturalne produkty, gdyż wszytskie inne zawierają składniki, które niszczą barierę lipidową i powodują, że skóra staje się bardziej wrażliwa na niekorzystne czynniki zewnętrzne. Pamiętajmy - im więcej składników widnieje na etykiecie produkty - tym większe prawdopodobieństwo, że uczuli i podziała niekorzystnie.
Nie należy przesadzać z ilościa kosmetyków i częstotliwością nakładania, trzeba pamiętać, że skóra nie lubi gwałtownych zmian i trzeba ją przyzwyczajać do nowych preparatów. Warto zrezygnować ze szkodliwych podkładów, pudrów czy innych składników makijażu i postawić na naturalne piękno.

Odkąd prawidłową dietę łączę z regularnymi ćwiczeniami, które pomagają mi zapomnieć o stresie związanym ze stanem mojej skóry, odkąd przestałam nakładać na twarz 100 antytrądzikowych domowych maseczek w ciągu dnia, jej stan jest o niebo lepszy! 

A zatem, zacznijmy myśleć pozytywnie o swojej skórze, przestańmy obawiać się ataku pryszczy i pamiętajmy o unikaniu niezdrowych nawyków żywieniowych czy pielęgnacyjnych, a nasza skóra odwdzięczy się nam pięknym wyglądem :).

6 komentarzy:

  1. o tak, zgadzam się z tym! również mam obsesję na punkcie swojej twarzy - ostatnio nawet jedząc chipsy już szlochałam nad nowymi syfami, które mogą się pojawić... chciałabym móc się nie przejmować tym co widzę w lustrze, ale póki co nie mogę i muszę to jakoś tuszować, więc to błędne koło :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie polecam więcej ruchu! Endorfiny regulują stres i naprawdę przestaje się myśleć o złym stanie cery. Im więcej ruchu tym lepiej. Generalnie warto zająć się czymś, co odwróci naszą uwagę od pryszczy. U mnie skutecznie działała metoda uniania wszelkich lusterek :), tylko 2 razy dziennie, podczas mycia buzi rano i wieczorem :).

      Usuń
    2. muszę sie poważnie nad tym zastanowić, bo są wakację, więc warto spróbować - a nuż stan mojej skóry się poprawi :)
      ale jestem takim leniem, że już się męczę na samą myśl o jakimś wysiłku ;)

      Usuń
    3. A może taniec? :) Jest bardzo przyemny, a efekt ten sam :). No, może tylko dawka wyemitowanych endorfn nieco wększa :P

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100% im wiecej nakladalam na twarz i sie przejmowalam to problem wracal ze zdwojona sila... Kiedy przestalam juz robic cokolowiek...a chodzilam po dermatologach...bralam antybiotyki...kupowalam drogie kremy...to po odstawieniu tego cera szybko doszla do siebie... a najbardziej pomogl mi zel z loral do mycia twarzy z mineralami i wcale nie byl przeznaczony do cery tradzikowej... a okazal sie wybawieniem. Pomogl mi najbardziej umiar:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie tak, nie ma sensu próbować 100 kuracji i preparatów jednocześnie, bo można zwariować i zbankrutować, co przysporzy jeszcze więcej stresu niż sam trądzik :). Jeżeli chodzi o żel do mycia z Loreal - czy on zawiera Sodium Lauteth Sulfate? Być może działa na sam problem trądziku, jednak długoterminowo SLSy zawarte we wszystkich drogeryjnych żelach niszczą barierę ochronną skóry i staje się ona bardziej podatna na alergie i czynniki zewnętrzne, no i oczywiscie szybciej się starzeje dzięki temu. Polecałabym tutaj raczjenaturalne produkty bez SLSów :)

      Usuń